Kiedyś na jednym ze spotkań autorskich, czytelniczka spytała mnie, czy planuję napisać obszerną powieść? Drążąc temat, dowiedziałem się, że nie lubi się rozstawać z bohaterami czytanych książek. Zwłaszcza tych, do którymi można się przywiązać. Piszę o tym, nie z powodu mojego chwycenia za pióro i pisania trylogii SETON, ale dlatego że zdarzyła mi się pewna przygoda czytelnicza.

Otóż, jak pisałem w poprzednim poście, otrzymałem książkę Leopolda Tyrmanda pt. „Zły”. Przypadła mi do gustu i kiedy ją kończyłem czytać, autor uśmiercił jednego z sympatycznych bohaterów. Był nim reporter Kubuś Wirus. Musiałem się z tym pogodzić, tak jak w życiu.

Odłożyłem książkę na półkę i sięgnąłem po kolejną – także polskiego pisarza, choć o pokolenie młodszego. Tym razem, skusiła mnie okładka dobrze mi znanego obserwatorium meteorologicznego na Śnieżce. „Tak będzie prościej” autorstwa Przemysława Semczuka.        

I trudno w to uwierzyć, ale mój bohater ożył na nowo! Jakub Wirus był tu dziennikarzem i redaktorem miejscowej gazety. Od razu poczułem do niego sympatię i do autora także. Mogłem znowu śledzić bohatera w odmłodzonej o 70 lat wersji pisarskiej.

Jak się okazuje, czasem czekają na nas ciekawostki literackie, których się nie spodziewalibyśmy. Tak było tym razem.

Czy przeżyliście coś podobnego?