Fragment wspomnień Bohaterki książki „Czarna biel” z pierwszych dni  Powstania Warszawskiego.

W ten upalny dzień przypomina mi się ten fragment:

„W trakcie dyżuru, wieczorem, dowiedzieliśmy od budowniczych pobliskiej barykady o wybuchu Powstania Warszawskiego. Barykada została wzniesiona tuż za naszym szpitalem, z tyłu, w okolicach ulicy Płockiej i Górczewskiej. Tym samym nie został objęty bezpośrednio obroną Powstańców, pozostawiając nas niejako na pastwę żołnierzy niemieckich. Nasz kontakt trwał z nimi póki barykada nie była jeszcze ukończona. Potem nic już do nas tych powstańców nie docierało. Wyznaczyła niejako granicę walczącej Warszawy. Szpital nasz był olbrzymi. Posiadał wiele kondygnacji oraz skrzydeł. Posiadaliśmy też spore zaplecze i własne podwody. To takie wozy z końmi, którymi przywoziło się zaopatrzenie z Komarowa, niedalekiej wsi.

Nie wiemy, więc czym się kierowali ówcześni dowódcy Powstania, ale zbudowanie tej barykady w tamtym miejscu sprawiło, że nasz szpital wraz z nami, pozostał jak wspomniałam nagle pomiędzy frontem niemiecko-rosyjskim, a powstaniem. Można rzecz na ziemi niczyjej, bezbronny, pozostawiony na pastwę niemieckich żołdaków, a śmierć tych pierwszych dwóch ludzi pokazała, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Niestety nie mieliśmy na to żadnego wpływu, więc staraliśmy się, wyizolowani, pracować jak dotąd.

Dla mnie ten pierwszy dzień powstania minął spokojnie. Cieszyliśmy się, że już Rosjanie dochodzą do Wisły, Niemców przepędzą, a my będziemy wolni. Następnego dnia, na wieży kościoła Św. Wojciecha usadowił się snajper, który zaczął strzelać do każdego, kto poruszał się ulicą Wolską lub Płocką. Wkradł się wtedy niepokój z płynącego zagrożenia, jednak wciąż wierzyliśmy, że wyzwolenie nadejdzie tuż tuż.

Trzeciego dnia przyszedł ze Śródmieścia profesor Grzybocki (dermatolog), który zburzył nasz entuzjazm mówiąc:

– Nie ma co się cieszyć, bo Rosjanie rzeczywiście doszli do Wisły, ale stanęli i nie mają zamiaru tej Wisły przekraczać. A my będziemy musieli sobie dać radę tutaj sami.

–Uszło z nas trochę powietrza i odtąd przebywaliśmy w szpitalu z poczuciem narastających obaw o swój los tym bardziej, iż za sobą mieliśmy barykadę, a przed sobą nadchodzące wojska niemieckie, które wracały z wycofanych już pozycji poza miastem.”

Takie były początki Powstania Warszawskiego na Woli.