Wyszłam wcześnie rano, aby być w szpitalu przed czasem. Dzień zapowiadał się upalnie. Przejęcie dyżuru odebrałam z przejęciem.
W dyżurce będącej w rzeczywistości apartamentem, jako instrumentariuszka, czekałam na wezwanie lekarza. Wtedy też poznałam swoją szefową – kierowniczkę sali operacyjnej.
W trakcie dyżuru, późnym popołudniem, dowiedziałam się, że budowniczy pobliskiej barykady wznosili ją w związku wybuchem Powstania Warszawskiego.
Barykada została wzniesiona tuż za naszym szpitalem, z tyłu, w okolicach ulicy Wolskiej i Górczewskiej. Wyznaczyła ona niejako granicę walczącej Warszawy.
Tym samym Szpital Wolski nie został objęty bezpośrednio obroną Powstańców, pozostawiając nas niejako na pastwę żołnierzy niemieckich.
Nie zdawałam sobie do końca sprawy, co to może dla nas oznaczać.
– Dobrze, że przyjechałam.- przeleciało mi przez głowę.
Pracy miałam sporo i pozwalało mi to, choć na trochę, zapomnieć o dokonujących się na zewnątrz zmianach.
Kiedy dzień się zbliżał ku końcowi i nic wielkiego nie wydarzyło oceniłam, że dla mnie przebiegł spokojnie.
W trakcie rozmów szpitalnych udzielał mi się entuzjazm Warszawiaków, podsycany wieściami o dochodzących do Wisły Rosjan, którzy łatwo sobie mieli poradzić z okupantami.
Widzieliśmy przecież jeszcze tydzień temu, jak pobici Niemcy wracali w żałosnym stanie. Dla wielu z nas była to kwestia tylko kilku dni, po których nareszcie będziemy mogli czuć się wolni!
Opracował: Autor