Sądziłem, że składanie autografów bez oczekujących w kolejce Czytelników, będzie pozbawione emocji. Kiedy jednak przyjechałem do Księgarni MUZO (adres autorski: mariannocon.pl/sklep ), nogi się pode mną ugięły. Na stoliku stały wieże premierowych książek „Niezabliźnionej nici”. Wokół leżało kilka nierozpakowanych jeszcze paczek.

– To wszystko mam podpisać? – zapytałem niepewnie Szefa Księgarni.

– Zgadza się – usłyszałem w odpowiedzi.

 Spojrzałem na zegarek żałując, że nie przyjechałem jeszcze szybciej. Podszedłem do tego zadaniowo –  trzeba to zrobić.

Podpisywałem cały dzień i ledwo, co się wyrobiłem z pracą. I to tylko dlatego, że miałem pomocnika, który podkładał książki, układał je i chował do wysyłki.

Przez cały ten czas czułem się trochę, jak w dawnej fabryce Forda. Dopiero, gdzieś w połowie roboty, odkładając kolejny numerowany egzemplarz, uświadomiłem sobie, że każdy z nich trafi do czekającego Czytelnika.

Wtedy poczułem satysfakcję.

Zatem emocje tutaj też były, choć zupełnie inne. Takich jeszcze nie przeżywałem. Wychodząc poczułem ulgę, dając odpocząć spracowanej prawicy.

– W końcu ta praca nie idzie na marne – pomyślałem wychodząc. – Trzeba w końcu dotrzymywać  złożonych zobowiązań wobec Czytelników. Uzyskałem też nowe doświadczenie pisarskie, które krzepi. Książki jutro wyjadą w Polskę.