Obudził się siedząc ze spuszczoną głową. Pierwsze, co poczuł to przeraźliwy chłód. Siedział w zimnej wodzie swojej wanny.
O rany! – pomyślał – zasnąłem.
Chciał złapać się krawędzi wanny, ale zdołał poruszyć jedynie powieką i dolną wargą.
Co się dzieje?! – wpadł w panikę.
Ale jedyną reakcją były pojawiające się fale dreszczy przeszywających jego ciało jak sztylety.
Zaraz, zaraz. Przecież wczoraj niczego nie piłem – przemknęła pierwsza refleksja.
Dreszcze zaczęły zanikać i wtedy poczuł senność.
Nie! Muszę coś zrobić! – walczył sam ze sobą.
Muszę się stąd wydostać! – zadudniła w nim ratunkowa myśl.
Mieszkał sam i nikt nie mógł usłyszeć jego krzyczącego zamiaru.
Od poruszenia palcem, po zdobycie dłonią krawędzi wanny upłynęły wieki. Kiedy nadludzkim wręcz wysiłkiem przerzucił swe ciało przez krawędź wanny, upadł boleśnie na zimną posadzkę. Stęknął. Poczuł ciepło, płynące gdzieś z wnętrza. Potem zamroczyło go, ale walczył, aby nie zasnąć. Pomocny w tym był głos sąsiadki z dolnego piętra, który dochodził do jego ucha dotykającego zimnej płytki podłogowej.
Wola walki nie pozwoliła mu tutaj zastygnąć. Mobilizując wszystkie siły, zdołał odepchnąć się o kilka centymetrów od wanny. Potem znowu i znowu, aż dotarł do progu łazienki. Wewnętrzne ciepło powoli rozpływało się po całym ciele budząc z ogromnym bólem jego członki do życia. Przestał być kłodą.
Dobrze, że nie zamknąłem drzwi w łazience- pomyślał z ulgą, mogąc przekroczyć płaski próg.
Zwolna odzyskiwał też władzę nad ciałem, ale wciąż nie na tyle, aby mógł wstać. Wił się, więc zmierzając do najbliższego pokoju, który teraz wydawał się być na drugim końcu świata. Kiedy przeczołgał swe ciało do niego, zapadając co jakiś czas w odrętwienie, zdał sobie sprawę, że smartfon leży wysoko na stole. Spróbował się podnieść, ale opadł na tyle z sił, że mógł tylko coś zrobić na podłodze.
Bliski wyczerpaniu złapał w dwa palce krawędź nisko opuszczonego obrusa i obwinął się nim ściągając wszystko na siebie. Spadło kilka rzeczy. Miał szczęście. Telefon upadł blisko niego, cały. Wyprężył swe ciało przyciągając go zgrabiałymi jeszcze palcami.
Z trudem przypominał sobie, jak się z niego połączyć.
Ekran zaświecił się sam. Poczuł się ocalony.
Zielony, zielony – szukał piktogramu ze słuchawką.
Odebrał połączenie.
– Hallo – wyszeptał.
– Dzień dobry – usłyszał kobiecy głos.- Pan Robert?
Zrobiło mu się ciepło ze szczęścia.
– Tak – odzyskał głos.
– Przykro nam. Ma pan dodatni wynik testów na COVID. Proszę zostać w domu.
Rozmówczyni rozłączyła się.
Autor:
Marian Andrzej Nocoń.