Wyjeżdżając na urlop zabrałem do plecaka maszynopis nieskończonej powieści „Zatokowa dewiacja”. Zwykle nie zabieram ze sobą pracy na czas wypoczynku, ale tym razem chciałem nadrobić stracony wcześniej czas i napisać kilka dalszych scen. Scen, w których Victor Moss wejdzie w nagłe relacje z przypadkowymi uczestnikami swych przygód, fałszywymi i mimowolnymi sprzymierzeńcami oraz osobą ważną w jego osobistym życiu. Gdzie wszedłby w nagłe relacje z ludźmi, w których człowiek nie ma zbyt wiele czasu na zastanawianie się i w sytuacjach kolizyjnych musi podejmować natychmiastowe decyzje.
Coś co można przyrównać do prowadzenia samochodu. Posiadamy umiejętności, uprawnienia i nierzadko spore doświadczenie, ale nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Victor zmagający się w swych życiowych sytuacjach, musi też szybko dokonywać wyborów i wykorzystywać wiele umiejętności, aby przetrwać i kontynuować swoją drogę do celu.
Moss znalazł się teraz pod koniec sekwencji powieści, w której nie uświadamia sobie jeszcze celu swych pragnień, a świat dostarcza mu już konkretnych informacji, których jeszcze nie rozumie.
Nie nakreślając więcej szczegółów, jechałem na wypoczynek z myślą, że znajdę czas podczas niepogody, w którym napiszę tych kilka scen. Liczyłem, że może napotkane po drodze sytuacje, podpowiedzą mi ciekawe wzorce.
Słoneczna pogoda, całodzienne wycieczki nad wodę, do lasu i w góry, nie pozostawiały mi wiele czasu na pisanie dalszych losów Victora. Dawały mi jednak sposobność do obserwowania zachowań, w tym także własnych. Na przykład, jak się poczuliśmy, kiedy w ciemnym lesie, po zachodzie słońca, idąc szlakiem napotkałem świeży ślad niedźwiedzia z głęboko wnikającymi w glinę otworami po pazurach. Co się z nami działo, kiedy ucichły nawet ptaki, a każdy krok trzeba było uważnie stawiać, aby nie złamać gałęzi lub też nie nadepnąć na żmiję. Jak reagują ludzie w korku na autostradzie, czy postawieni w sytuacji wymagającej udzielenia pomocy innej osobie, albo też wobec niesprzyjających okoliczności.
Czas szybko mijał, a ja wciąż nie postawiłem jeszcze nawet litery.
Dopiero, kiedy przed szybą samochodu przeleciał mi orzeł i w porę przyhamowałem ratując go od niechybnego zderzenia – zapamiętałem jego oko wpatrzone w auto, zrobiliśmy sobie dzień nieruchawego odpoczynku.
Zaszyliśmy się w wysokiej trawie, tuż nad szeroką, płytką rzeką. Schowany w cieniu drzewa, tuż na brzegiem górskiej rzeki, chwyciłem „za pióro”. Napisałem tych kilka scen pomiędzy przyrodniczymi przerywnikami swych obserwacji.
Kiedy skończyłem, poczułem ulgę. Zreflektowałem się wówczas, że nawet tylko wewnętrzne zobowiązanie się do wykonania pracy podczas urlopu, nie jest najlepszym pomysłem. Nie naśladuj mnie więc, jeśli właśnie wybierasz się na wakacje. Chyba, że są nimi zaległe lektury. Wypakowując w domu bagaże, wyciągnąłem napisane treści. I wiesz co? Poczułem tym razem satysfakcję. Bo miałem za sobą kolejny krok ku ukończeniu tego III tomu trylogii SETON. Zatem jednak było warto!