Wyobraź sobie chwilę, w której dotarł do Ciebie aromat zaparzonej kawy. Co wtedy przychodzi Ci do głowy? Chyba zwykle coś przyjemnego.
Swego czasu, w jednej ze szkicowanych scen przyszłej powieści opisywałem aromat etiopskiej kawy, nie spróbowawszy jej wcześniej. Wiem, nie wszystko co pisarz pisze musi być jego alter ego, ale doświadczenie przydaje się w nadaniu historii większego realizmu.
Jak się domyślasz, nie kawa jednak jest tu ważna. To tylko motyw.
Pisząc najnowszą powieść (Zatokową dewiację), mój bohater Victor, dociera do Etiopii, gdzie po licznych perypetiach, ma sposobność poczuć aromat tamtejszej kawy o lekko czekoladowym smaku.
Być może, gdy przeczytasz ten fragment w przyszłym roku, zabierze Ci on ledwie krótką chwilę. Ja poświęciłem mu kilka godzin. Wpierw specjalnie kupiłem taką kawę, a potem zmieliłem ją i zaparzyłem. Nie z potrzeby bycia perfekcjonistą, czy też rozebrania opisywanej sceny na zbędne detale. A z chęci przeniesienia na Ciebie dodatkowego wymiaru zmysłowego czytania. Chwili, w której będziesz czuć to samo, co bohater, być bliżej.
I choć to tylko pineska w całej historii, ale tak samo ważna, jak przyjemne momenty zdarzające się na co dzień w naszym życiu.
W pierwszym thrillerze trylogii (Artefakcie umysłu) postawiłem na wartką akcję. W drugim (Niezabliźnionej nici) na psychologię i tajemnicę. Teraz, w trzecim (Zatokowej dewiacji) na emocje i przygodę – w uproszczeniu rzec jasna.
Dopiero, po wypiciu tej kawy, przeczytam mój ówczesny szkic. Być może będę chciał go, w oparciu o to degustacyjne doświadczenie, bardziej urealnić scenę i ożywić scenę, aby ta chwila czytania bardziej zapadła w Twojej pamięci. Aby być bliżej Victora i klimatu tej sceny. Ale także sprawdzić tutaj siebie. Ty możesz przekonać się wkrótce.