Niedawno szedłem miejską alejką wzdłuż ulicy. Zauważyłem przede mną stojącą kobietę z telefonem w dłoni. Z jej zachowania wynikało, że na kogoś czeka. Stała na chodniku w pobliżu przejścia dla pieszych i spoglądała w kierunku nadjeżdżających pojazdów. Ktoś, do kogo dzwoniła, musiał nie odebrać połączenia, bo zrezygnowana opuściła rękę z telefonem.
Zbliżając się w jej pobliże dostrzegłem nadchodzącego z naprzeciwka starszego mężczyznę. Przyglądał się kobiecie, wzbudzając mój lekki uśmiech. Kobieta była młoda i atrakcyjna. Śpiesząc się mijałem ją na wysokości równoległej alejki osłoniętej zielenią. Usłyszałem klakson. Mimochodem obróciłem się widząc, jak mijający ją samochód zamrugał światłami. Kobieta zamiast się ucieszyć odwróciła głowę dostrzegając starszego mężczyznę. Podniosła kolejny raz telefon do ucha. Mężczyzna zaś podniósł wskazujący palec i zaczął jej grozić, mając zapewne na myśli łamanie przepisu drogowego. Tego było jej chyba za dużo, bo obróciła się energicznie w kierunku pasów i jakby uciekając z tego miejsca, wkroczyła na pasy. Pisk opon, krzyk kobiet, jęk starca i oddech mojego przerażenia, zlały się z głuchym uderzeniem. Jadący samochód zatrzymał się dopiero po przejechaniu ofiary. Odrywając wzrok od przerażającego widoku natknąłem się na oddalającego starca.