Witajcie na moim blogu autorskim! W dzisiejszym artykule chciałbym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami i doświadczeniami związanymi z pisaniem ostatniej części trylogii SETON jaką jest thriller sensacyjny pt. „Zatokowa dewiacja”. Opowiem Wam o moim wyzwaniu, celach, oczekiwaniach, trudnościach i satysfakcji, jakie przyniosło mi pisanie tej historii. Dowiecie się też, co było dla mnie najważniejsze przy tworzeniu zakończenia mojej powieści i jak chciałem zaskoczyć i poruszyć czytelników. Nie zabraknie też ciekawostek i anegdot związanych z moją pracą nad powieścią.

W trzeciej części, którą ukończyłem, postanowienie o zamknięciu historii pt. SETON było opracowane przeze mnie lata temu. Napisane w jednej, obszernej powieści o tym tytule, zgodne jednocześnie z moją pierwotną wizją. I kiedy się wydawało, że już byłem w ogródku, już witałem się z gąską, okazało się, że nic podobnego! Zmienił się trend oczekiwań czytelniczych w zakresie wydań papierowych, w którym wydawcy nie chcieli opublikować tak kosztownej w produkcji książki i zalecali ją podzielić na części.

Jak bardzo się wtedy myliłem myśląc, że wystarczy podzielić powieść na trzy kawałki, napisać dwa początki i dwa zakończenia i wrócić do nich z gotowymi materiałami. Po podzieleniu na sensowne części, rozsypała mi się struktura i dramaturgia całej powieści. Musiałem ponownie wziąć ją na warsztat koncentrując się na jej fragmencie, który miał stanowić pierwszą część trylogii. Ale zanim to nastąpiło, utknąwszy w przebudowywaniu struktury i grzebaninie zmian, zarzuciłem prace biorąc się za nową powieść. Dopiero zaangażowanie Znajomej we wstępną korektę nad pierwszą częścią pt. „Artefakt umysłu”, zmotywowało mnie do powrotu nad jej pracą. Uznała bowiem tę historię za bardzo ciekawą.       

Nie wchodząc w dalsze zawiłości transformowania trylogii SETON w I-szym i II-gim tomie, do pracy nad trzecią jej częścią pt. „Zatokowa dewiacja” stało się dla mnie ogromnym wyzwaniem. Wprowadzając wiele zmian w poprzedzających ją częściach, nie tylko musiałem przebudować dalszą strukturę powieści, ale wyrzucić też część napisanego już materiału, dokończyć wszystkie istotne wątki z poprzednich części i napisać nowe partie. Chcąc, aby zakończenie było satysfakcjonujące dla czytelników, a jednocześnie zaskakujące i poruszające, dotychczasowe wydało mi się zbyt płytkie.

Po co to wszystko? Czy nie lepiej byłoby napisać przez ten czas trzy nowe powieści?

Otóż wiedziałem, że historia jest niecodzienna, chciałem ją udostępnić czytelnikom. Uprawiając turystykę górską nauczyłem się wytrwałości, a w fotografii cierpliwości. Biznes z kolei wytrenował w konsekwentności w osiąganiu celów. I najzwyczajniej szkoda mi było wysiłku, jaki włożyłem w tę powieść. Zatem, gdy po pokonaniu wielu przeciwności nad wydaniem dwóch pierwszych tomów trylogii, przeczytałem, że wielu polskich autorów nie kończy z różnych względów trylogii, postanowiłem sobie, że ja dostarczę moim Czytelnikom trzecią część – kończącą rozpoczętą historię z Victorem Mossem będącym głównym bohaterem. 

Zanim przystąpiłem do dalszej pracy nad swym tekstem, chciałem zaktualizować informacje z wielu dziedzin wykorzystane w powieści. Za wskazówkami znanego psychologa biznesu zgłębiłem niuanse analizy transakcyjnej, aby zgrabnie wcielić w rolę Mossa postawę osobowościową z trójkąta dramatycznego. Bowiem niezaspokojona z dzieciństwa potrzeba uznania, współczucia i akceptacji Victora, w sposób mało zauważalny, zachwiała równowagę w jego relacjach. W „Artefakcie umysłu” czuł się ofiarą, w „Niezabliźnionej nici” zamierza się przeciwstawić temu poczuciu pozostawienia go samego sobie z niezdefiniowanym problemem tajemnicy zawartej w starym notesie i nagonki z tego powodu na jego życie. Potem z wyzwoliciela zamierzającego ratować nie tylko siebie, ale sprzyjających mu ludzi przechodzi w postawę prześladowcy w „Zatokowej dewiacji”, z poczucia rzuconego na niego podejrzenia o spiskowanie, z której można odnieść wrażenie, że już nie wyjdzie.        

Pracując nad tekstem „Zatokowej dewiacji”, przez cały czas starałem się zachować równowagę pomiędzy tymi wspomnianymi wcześniej elementami, co okazało się sporym wyzwaniem. Musiałem też zmierzyć się z innymi wymaganiami, takimi jak utrzymanie spójności fabuły, rozwijanie postaci i tworzenie ciekawych dialogów wg na nowo budowanej dramaturgii fabuły, opierając ją tylko częściowo na istniejących już filarach punktów zwrotnych historii. Jak się słusznie domyślasz, nie była to praca łatwa. Na szczęście dla mnie i mam nadzieję, że też dla czytelników, przyjemna. Bo lubię przelewać na papier fabuły pomysłów dzieląc się z innymi.  

Jednym z najważniejszych elementów mojej pracy nad trzecią częścią trylogii pt. wspomnianym tytułem „Zatokową dewiacją”, było zakończenie historii w sposób, który byłby już nie tylko zgodny z moją wizją, ale godny zakończenia historii zawartej w trylogii SETON. Chciałem, aby zakończenie było zaskakujące, ale jednocześnie satysfakcjonujące dla czytelników. Przez pewien czas zastanawiałem się, czy dotychczasowe zakończenie spełni to oczekiwanie. I doszedłem do wniosku, że nie. Drugi pomysł też wydał mi się zbyt „miałki”. W końcu, po kilku dniach, wymyśliłem zakończenie z osobną dramaturgią. Tworzyłem tę ostatnią scenę kilka dni na wielu stronach. Ale nie byłem pewny, czy jest wystarczająco dobra. Dopiero po komentarzach Czytelniczek i Czytelników prapremierowego wydania, w tym też takiego, że dla zakończenia warto było przeczytać wszystkie trzy tomy, upewniła mnie w przekonaniu, iż moja praca nie poszła na marne. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale mogę powiedzieć, że zakończenie trylogii SETON jest jednym z moich ulubionych momentów w całej historii.

Podczas pisania trzeciej części trylogii SETON napotkałem wiele trudności, ale jednocześnie czerpałem z tego wiele satysfakcji. Było to dla mnie ogromnym wyzwaniem, wartościowym doświadczeniem. Mam nadzieję, że czytelnicy będą równie zadowoleni z zakończenia historii, jak ja sam.

Kiedy jedna z kobiet oglądała kolekcję tej trylogii, odłożyła książki i popatrzyła na mnie z ciekawością. Zapytała:

– Czy to są książki o psychologii?

Zaskoczony spojrzałem na jej poważną twarz i wtedy mnie olśniło:” Artefakt umysłu”, „Niezabliźniona nić” i „Zatokowa dewiacja”, rzeczywiście mogą się kojarzyć z tym tematem.

Mogę jednak Cię zapewnić, że psychologii jest tam tylko tyle ile potrzeba w dobrym thrillerze sensacyjnym i tyle samo, co historii starożytnej.     

Dziękuję za przeczytanie mojego artykułu. Jeśli macie jakieś pytania lub uwagi, proszę o podzielenie się nimi w komentarzach poniżej. Czekam na Twoją opinie i wrażenia z lektury!